To był trudny rok na rynku mieszkań. Ceny mogą zacząć spadać, ale…
Od lipca, czyli od momentu pojawienia się w ofercie banków „Bezpiecznego Kredytu 2 proc”., niemal we wszystkich metropoliach nastąpiło wyraźne przyspieszenie cenowe. Oazą stabilności wśród największych metropolii była Łódź. I to zarówno pod względem wielkości oferty, jak i średniej ceny nowych mieszkań, która wzrosła w tym roku najmniej, bo „tylko” o 8 proc. W pozostałych metropoliach mieliśmy do czynienia z dwucyfrowymi podwyżkami średniej ceny metra kwadratowego.
Ubiegły rok przyniósł galop cen nieruchomości
– Jeszcze w październiku to Kraków był liderem podwyżek średniej ceny metra kwadratowego mieszkań dostępnych w ofercie firm deweloperskich– przypomina Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Po szalonym trzecim kwartale, w którym średnia cena metra kwadratowego wzrosła aż o 11 proc., końcówka ubiegłego roku przyniosła w tym mieście pierwsze symptomy stabilizacji cen. Ze wstępnych danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że w grudniu ich średnia, w przeliczeniu na metr kwadratowy, utrzymała poziom z listopada, a w całym czwartym kwartale wzrosła o 2 proc. Za to w Trójmieście podwyżki rozkręciły się w drugiej połowie ubiegłego roku, a czwarty kwartał był wręcz rekordowy pod tym względem. Średnia cena metra kwadratowego wzrosła tu bowiem aż o 10 proc.
Najbardziej, bo aż o 27 proc. wzrosła ona w 2023 r. w Trójmieście. W Krakowie podwyżka wyniosła 24 proc., a w Warszawie średnia cena metra kwadratowego mieszkań w ofercie deweloperów wzrosła o 23 proc.
Mieszkania za miliony w Krakowie i Warszawie
Oczywiście najdrożej jest w Warszawie. Ze wstępnych danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że pod koniec grudnia 2023 r. średnia cena metra kwadratowego mieszkań, które znajdowały się w ofercie warszawskich firm deweloperskich przekraczała 16,7 tys. zł. Tak więc za 50-metrowe nowe mieszkanie w stolicy Polski trzeba było zapłacić średnio niemal 837 tys. zł, czyli o ok. 155 tys. więcej niż przed rokiem, gdy za lokum o podobnym metrażu płaciło się średnio niespełna 682 tys. zł. Dysponując obecnie taką kwotą, można było kupić nie 50-, a 41-metrowe lokum, czyli o 9 m kw. mniejsze.
Z kolei w Krakowie zakup mieszkania o powierzchni 50 m kw. oznacza obecnie wydatek średnio o ok. 151 tys. zł wyższy niż pod koniec ubiegłego roku, a w Trójmieście – aż o ok. 160 tys. zł. Poszukujący, którzy nie są w stanie dołożyć takiej kwoty do zakupu 50-metrowego mieszkania, muszą zadowolić się mniejszym metrażem aż o odpowiednio 10 i 11 m kw.
„Bezpieczny Kredyt 2%” praktycznie „wyczyścił” ofertę deweloperów z najtańszych mieszkań. Zjawisko wyprzedaży najtańszych lokali i podnoszenia ich cen najlepiej obrazuje struktura cen mieszkań w ofercie firm deweloperskich. Na przykład wTrójmieście, gdzie średnia cena metra kwadratowego wrosła najbardziej, oferta lokali z ceną poniżej 9 tys. zł skurczyła się w ubiegłym roku z 24 proc. do 7 proc. Za to odsetek mieszkań z ceną powyżej 15 tys. zł za metr zwiększył się z 17 proc. do 42 proc.
Kiedy przestaną rosnąc ceny mieszkań?
Eksperci portalu RynekPierwotny.pl zwracają uwagę, że aby średnia cena metra kwadratowego mieszkań na rynku pierwotnym przestała rosnąć, deweloperzy musieliby radykalnie zwiększyć podaż mieszkań w segmencie popularnym, czyli budowanych z myślą o klientach kredytowych. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w Łodzi, gdzie w grudniu odsetek mieszkań z ceną poniżej 9 tys. zł za m kw. zwiększył się z 34 proc. do 36 proc. Niestety istnieje ryzyko, że na początku 2024 r. deweloperzy działający w największych metropoliach ograniczą swoją aktywność inwestycyjną z powodu spadku popytu na budowane przez nich mieszkania. Może do tego doprowadzić zawieszenie programu „Bezpieczny Kredyt 2%” na skutek wyczerpania środków na dopłaty w tegorocznym budżecie państwa. Ponadto ceny mieszkań osiągnęły poziom, który coraz mniej kupujących, zwłaszcza posiłkujących się kredytem, jest w stanie zaakceptować.
Na początku tego roku można spodziewać się wysypu pozwoleń na budowę i zgłoszeń budowy, ponieważ takie projekty będą mogły być realizowane na podstawie obecnych wymagań technicznych. To przypomina sytuację sprzed trzech lat, kiedy wprowadzano dużo bardziej rygorystyczne normy energetyczne dla budynków mieszkalnych.